5/30/2011

duzio duzio

Dzieciaczki mojej kuzynki "inwentarz", są boskie! Janek to ten mały bąk co leży i wierzga nogami, a Hania... wiadomo. Oboje są zarąbiści i obojga kocham mocniutko mocniutko <3 Jeju naprawde udały im się te dzieci. Hanka chodzące ADHD - miałam ostatnio przyjemność pilnowania tego łobuza niby 3,5h ale dała popalić. Janek - moje kochane biedactwo... bity przez Hanie, ale i tak zawsze uśmiechnięty i śliniący się bobas, jest najśliczniejszym chłopcem na świecie - mój chrześniak ;)))


5/28/2011

kids...

1-wszeg czerwca jest dzień dziecka, chciałabym przypomnieć wszystkim dorosłym, że w tym dniu nie należy zapominać o tych małych, bezbronnych, niewinnych istotkach. Dają nam tyle szczęścia i radości, że zasługują na to, by dostać prezenty, nie iść spać odrazu po dobranocce, zjeść tyle lodów na ile mają ochotę i nie myć się wyjątkowo przed pójściem spać! Moim trzem bobasom Jankowi, Hance i Wiktorii ciocia Gucia (jak to ja) sypnie na dzień dziecka posz koszulce. Nie mam weny do kupowania zabawek, bo przeciez kazde z nich ma ich tyle, że przewracam sie o nie w pokoju jak jestem w odwiedzinach. Kocham ciuchy, więc moje dzieciaczki też muszą je kochać i liczyć się z tym, że zawsze będe je w miare możliwości nimi obdarowywać :)
Uwielbiam moje łobuzy!

Loop Troop Rockers


Tak jest! 26 maja byłam na najwspanialszym koncercie w życiu! Loop Troop Rockers zmiotło chyba wszystkich z powieszchni ziemi! Koncert odbył się we wrocławskim klubie "Alibi". Jezu oni są wspaniali! Dali tak zarąbisty koncert, że z mojej koszulki można było tylko wykręcać pot, chyba nie było na niej zadnego suchego skrawka! To był mój już drugi ich koncert nie licząc koncertu samego Promoe na One Love w 2008r. we Wrocku sie wie. Ten pierwszy był na Hip Hop Kempie w Hradec Kralove w 2008r, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam kto to jest więc dopiero tam złapałam na nich totalną zajaFke.



Support grali East West Rockers całkiem spoko. Kuba 1200 miał urodziny, więc po koncercie zapraszali wszytkich do Planu B na after party, gdzie oczywiscie sie zjawiłam. Był tort urodziniwy i muzyka dancehallowa. Generalnie spoko.


Po supporcie troche czasu minęło zanim LoopTroop wyszedł na scene, nawet zaczęłam się troche nudzić, ale jak już ruszyli to był jeden wielki rozp*****l! Boże jak ja ich kocham, a Cosmic już wogóle mnie kręci na maxa! Nie wiem ile ludzi było za mną, bo stałam dosyc blisko sceny, ale było strasznie gorąco, że myślałam, że nie wytrzymam. Na szczęście pootwierali drzwi i fala gorąca się rozeszła.

























taaa... jakosc zdjec moim aparatem jest jak z sredniowiecza... moze w necie beda jakies lepsze foty...
Później przyszedł czas na chill :)



5/27/2011

R.I.P.

nie wierze... :(

5/25/2011

Ten pierwszy i jedyny


Volkswagen Golf 1 z 1971roku. Pierwszy i jak narazie jedyny MÓJ samochodzik sprzedany!!! To, że już nie jeździł bo... zapomniałam zatankować i moją ostatnią podróż odbyłam nim poprzedniego lata na resztkach gazu i że skończyło mu się ubezpieczenie i że jadła go rdza, to nie znaczy, że trzeba było go sprzedawać!!! Miałam genialny plan odremontować moją oldschoolową brykę a tu BUUUUUM! Moja mama go opchała... w dodatku za 380zł?!?!?! A wartość sentymentalna nie ma znaczenia?! Tym bardziej, że był to prezent od mojego wujka! Tęsknie za nim strasznie, bo zerkając za okno mojego pokoju na jego miejscu parkują jakieś inne samochody w dodatku w brzydkich smutnych kolorach. Nawet nie zdąrzyłam się pożegnać... LIPA!

5/23/2011

DLM

W niedziele musiałam wstać o 6:30, ponieważ miałyśmy turniej DLM. O dupe rozbić wszystko, bo kurde mamy takiego pecha, że to się w pale nie mieści! W tamtym roku laski przegrały mecz z przyrodniczym, na AMPach je walnęłyśmy, ale dostałyśmy od Uniwerku, teraz jak nam udało się pokonać Uniwerek na 30pkt to stuknęły nas z Ekonomiecznego! Jakiś żart?! Nawet nie chce mi się o tym wszystkim pisać... Było tak gorąco, że samo wejście na sale powodowało, że byłyśmy mokre jak w saunie! Zajęłyśmy dupne drugie miejsce... bleeee!

5/21/2011

Piastonalia

 Maj, władze wszystkich większych miast przkazują klucze studentom, zarówno Wrocław jak i Opole. Wraz z Izą i jej chłopcem Bolkiem pojechałam do Opola na koncert Lilu i Mariki, później była Brodka, ale średnio mnie już ona kręciła. Wszystko miało się zacząć o 18 a były straszne opóźnienia... Liliu wystąpiła dopiero o 20 dawając godzinny koncert. Nie bardzo byłam do niej jakoś przekonana, ale koncert naprawde był spoko! Jej ekipa nieźle rozruszała publike. Marika wyszła o godzienie 21. Jezu jaka ona jest śłiczna!!! Ma wspaniały głos i jej muzyka... totalny odlot! Wytańczyłam się jak nigdy! Myśle, ze nie tylko ja się dobrze bawiłam, bo tłumy ludzi dookoła także byli zajarani na maxa! Nawet z widzenia kojarzyłam osoby z mojej uczelni!
Miałam wracać z Izką, ale oni akurat o 21 się zmywali, bo na jakieś urodziny się śpieszyli. Zostałam z Kukim i Myszką, którzy mieli mnie spowrotem zabrać. Dziwnie się stało, że na koncercie Mariki stałam z Myszką, a po koncercie jej już nie było... W sumie to nawet nie ogarnęłam kiedy. Dzwoniłam do niej, pisałam, ale nie odbierała, zostałam sama w Opolu! Gdzie nawet nie znam Opola, zdawałam tu tylko prawko i nic więcej! Nie miałam jak wrócić do domu, bo nawet nie wiedziałam jak dojść na stacje PKP. Boże co za dramat! Naszczęście spotkałam znajomych Karoline i Michała, których poznałam w Holandii na wakacjach w pracy, bardzo sympatyczni ludzie! Zaprosili mnei na after party do nich na mieszkanie i zaproponowali, spanie. Chwile potem dojrzałam Jawora i Carlosa, ale oni nie wracali do domu, spali także w Opolu. Zaproponowali spanie, ale chyba wolałam iść do tamtych, tyle że znowu ich zgubiłam... W końcu podszedł do mnie jakiś ich znajomych i mówi "Karolina z Michałem prosili mnie żebym Cie znalazł i zaprowadził do nich do domu". Troche w strachu, bo typ był całkiem duży, ale nie groźny, jak się potem okazało jest gejem. Zawsze chciałam mieć kolege geja, więc nie powiem, że się nie zajarałam. Do Karoliny szliśmy jakieś 30min. U nich byli jeszcze inni znajomi, pogadaliśmy jeszcze z 1,5godz i poszliśmy spać. Karolina ma siostre bliźniaczke, wiec spałyśmy w trójkę. Spanie z bliźniaczkami - marzenie wielu facetów hahaha :) Cało i zdrowo wróciłam do domu, dzięki Bogu!

5/20/2011

CAMP Odry zakończony

Jeju, już nie pamiętam kiedy miałam tak wspaniałe treningi! Na CAMP o którym pisałam wcześniej przyjechało sporo dziewczyn, łącznie z laskami który już zasilają zespół KS Odry Brzeg było nas 17. Już pierwszego dnia wchodząc do szatni usłyszałam "O! Ślęza Siechnice, right?!" miło mi się zrobiło, że ktoś rozpoznaje. Na następny dzień o 9 (II trening) przyszło nas jedynie dziewięć, ponieważ jedne pracują, inne się uczą. Na szczęście załatwiłam sobie wolne w szkole dlatego mogłam w nim uczestniczyć. Był to najbardziej wyczerpujący trening rzutowy jaki miałam do tej pory w życiu! Może dlatego, że wzięta zostałam za niską, a te miały dużo biegania i rzutów za 3, kiedy ja ledwo co nauczyłam się rzucać za 3, na meczach tego nie wykorzystuje, bo nawet nie jestem pewna tego rzutu, w dodatku kazano nam je robić z naskoku (lekką patologię odstawiłam, bo nigdy w życiu tego nie robiłam). W trójce ćwiczyłam z Magdą Rzeźnik i Aleksandrą Kają, były bardzo sympatyczne, więc mimo moich błędów i tak było miło. Po przyjściu do domu pierwsze co zrobiłam to poszłam spać. Na ostatnim treningu była generalnie tylko gierka. Strasznie się cieszę, że mogłam uczestniczyć w tym CAMPie,  miałam przyjemność trenowania z dziewczynami z wyżeszj półki i ekstraklasowym trenerem Wadim Czeczuro. Napewno nauczyłam się wielu rzeczy, które się przydadzą w dalszej mojej karierze. Bardzo miło było stanąć po raz kolejny na parkiecie przy ul. Oławskiej, mam straszny sentyment do tej hali, tutaj stawiałam pierwsze kroki z piłką. Szcególnie miłą informacją było dla mnie to, że prezes klubu Pan Garncarczyk, powiedział, że bardzo korzystny był dla mnie transfer przechodząc do Ślęzy, gdyż zrobiłam postępy i on je widzi. Nic nie nabawia tak optymizmem i chęci do dalszego kontynuowania tego co się robi jak takie słowa. Serdecznie dziękuję wszystkim, wszystkim, wszystkim, jesteście wspaniali! Amen.

5/17/2011

CAMP w Odrze 2011

Jeju! Za 9godzin odbędzie się camp w KS Odra Brzeg. Mam nadzieje ze będę mogła w nim uczestniczyć, bo nie ogarnęłam z jakimiś zgłoszeniami, bo nie po to latałam za prowadzącymi moje zajęcia na studiach i się płszczyłam przed nimi by mi pozwolili mieć nieobecność – zgodzili się, serdeczne pozdrowienia dla Pana od siatkówki i edukacji zdrowotnej! Wstaje dopiero za godzine a już spać nie mogę, bo jestem taka podekscytowana! Camp ten prowadzony jest dla dziewcząt, które chcą spróbować swoich sił w ekstraklasie. Generalnie nie łudze się nawet, że mogłabym się dostać, ale nie o to chodzi. Bardziej jestem zajarana, że będę miała 3 treningi (dzisiaj o 18 jutro o 9 i o 18) z trenerem, który prowadzi ekstraklasowy zespół. Mam nadzieje że wiele się nauczę i będę mogła tę wiedzę wykorzystywać dalej! Ale niech mnie ktoś kopnie żebym się tak nie stresowała!!!

Jakbym się załamała to o to moja apteczka:
ODRAZU LEPIEJ!!!

5/16/2011

Stepped on my J'z

Nic dodać, nic ująć! Specjalnie dla mnie! I nie tylko ja mam fioła na punkcie
Jordanów i Nike! Yo! Haha umarłam! xD

5/15/2011

Eurobasket 2011

Rok 2011 to dwa wspaniałe wydarzenia dla fanów polskiej koszykówi. Już niebawem, bo 18.06 - 03.07 startujemy z Eurobasketem Kobiet! Mecze będą rozgrywane w Katowicach i Bydgoszczy, natomiast finał w Łodzi. Szkoda tylko, że rozgłos o tym wydarzeniu jest niewielki. W zamian za to dużo lepszą reklamą może pochwalić się Wrocław, który stara się o wskrzeszenie dolnośląskiej koszykówki na najwyższym poziomie. Wrocław "ma już wprawę" do organizowania takiej imprezy. W 2009r. był już organizowany Eurobasket na którym miałam zaszczyt gościć i kibicować naszym reprezentantom, to było chyba najwspanialsze wydarzenie sportowe w moim życiu! Projekt "Wroc Love Basketball" wspierają swoim wizerunkiem takie postacie jak Marcin Gortad jak i Maciej Zieliński czy Michał Ignerski. Mecze będą rozgrywane od 21 do 31 lipca. "I belive" to hasło przewodnie turnieju, które ma napełniać nas wiarą w naszą reprezentację, wiarą w wygraną i odrodzenie się na nowo koszykówki w Polsce! Co lepsze hasło to propagować będzie Instytutu Onkologii pp. Prof. Alicji Chybickiej. Spoty reklamowe promujące to wydarzenie są świetne! Szkoda tylko, że nie ma nic takiego z Eurobasketem Kobiet, albo poprostu nie potrafie szukać...
Nadzieja jest dla głupich! My wierzymy, że nasza reprezentacja kobiet oraz chłopców zwycięży i sprawi, że koszykówka znów stanie na nogi zarówno we Wrocławiu jak i w całym kraju!
I jeszcze chciałabym pogratulować Agnieszce Śnieżek (zawodniczka Can-Pack Wisły Kraków), która dostała powołanie do kadry U20 kobiet! Jesteś najlepsza frajerko!!! :)

Dobra para

 Ci którzy mnie znają wiedzą, Ci którzy nie... teraz też wiedzą, że jedną z moich królowych R&B jest Ciara. Uwielbiam jej muzykę, styl i przedewszystkim taniec (uchodzi za księżniczkę crunk'u)! Jej clipy zawierają wspaniałą choreografie taneczną a piosenki nabawiają energią na cały dzień! Moimi ulubionymi kawałkami są między innymi: "goodies", "ride it", "gimme dat" itp. Wydała cztery albumy:
- Goodies (2004)
- The Evolution (2006)
- Fantasy Ride (2009)
- Basic Instinct (2010) 
I wszystkie są świetne!
Piosenkarka była w związku już z takimi gwiazdami jak Bow Wow czy 50 Cent, a teraz jest (co bardzo mnie cieszy) z koszykarzem New York Knicks Amare'e Stoudemire, który jest jednym z najsilniejszych skrzydłowych ligi NBA. Uwielbiam patrzeć na ładne pary, a ta się prezentuje fantastcyznie! Ciekawe tylko jak długo będą ze sobą, bo wiadomo jak jest z gwiazdami...

5/13/2011

wspaniała!

Sexy Mummy ;*

Poranek był dosyć ciężki… (nie chodzi tu o kaca, czy jakieś zakwasy…) pewnie bym przeryczała cały dzień w łóżku gdyby nie Kasia – dzięki. Niemal siłą ściągnęła mnie z wyra i wepchała w samochód. Miałam misje do spełnienia – pomóc wybrać jej ciuchy na piątkowy bal, bo jak twierdzi - będzie tam jej miłość życia… Wpadłam na pomysł, że dobrze by było jakby wyglądała dobra nie wiem jak to opisać, ale misja spełniona (będzie romantycznie, luźno i kolorowo – w koncu nie będzie wyglądać jak Pani przed 30stką ;P)Nagle usłyszałam z mojej torebki Promoe – Mazur dzwoni! Mój humor poprawił się o jakieś kilka oczek w górę! Tak dawno się nie widziałyśmy, że zdążyłam się za nią cholernie stęsknić!!! Umówiłyśmy się na 15 wzięłam ze sobą torbę na trening (bo miał być trening), ale po drodze w tramwaju wydzwaniając do wszystkich lasek z drużyny okazało się że nie jadą (pojechałabym tylko ja i smeczi i diablo – extra… a taka byłam zajarana – kolejny kop w dupe – trenerka odwołała „bez sensu żebyście traciły czas we 3” podejście też fantastyczne, bo dla kogo to strata czasu dlatego strata czasu Kuźwa!!!) No i wreszcie ją dojrzałam! My sexy mummy! Jak zwykle świetnie wyglądająca i uśmiechnięta Mazurowa, tylko że z piłką w brzuchu! Zjedliśmy obiad w trójkę, tzn czwórkę i Kris dał nam spokój, więc miałyśmy dużo czasu dla siebie. Pierw pojechałyśmy do mnie na kawe i ploty na tarasie w ogródku, potem się rozpadało więc uciekłyśmy do środka. Musiałam ogarnąc pokój, bo nie spodziewalam się gości, zresztą nigdy się nie spodziewam. Pogadałyśmy, pomarudziłyśmy, ponarzekałyśmy, popłakałyśmy i pośmiałyśmy się. Pomacałam brzucha i jakie to świetne uczucie gdy ten mały bąk kopie czy tam ma czkawke! Ciąża to naprawde coś niesamowitego! Mieć w sobie małego kogoś, kim trzeba będzie się opiekować i patrzeć jak dorasta. Taki ktoś kto powstałz Ciebie, komu dałaś życie… Jeju Mazur dzięki! Naprawde potrzebowałam tego strasznie, sama Twoja obecność napełnia mnie takim optymizmem, że nie masz pojęcia! Poszłyśmy na Słodową, potem do świetnego pubu w którym byłam pierwszy raz w życiu „13 igieł” jest świetny! I pełno dziwnych ludzi i bilard! Wcześniej przybłąkała się do nas Ćwiek z chłopcem swym „a my się znamy?!” i jakimis jego kolegami. Wyszliśmy nie wiem o której stamtąd i poszliśmy na tortille i ja do domu. Szłam sama w deszcz bez parasola i było tak strasznie przyjemnie! Ciepły wieczór  ciepły majowy deszcz! Doszłam do wniosku ze jest tak cudownie, że nie chce mi się jechać autobusem mimo, że podjechał jak stałam na przystanku. Wróciłam do domu na piechotę. Taki spacer dobrze robi.






                                 sorry Ćwiek musiałam ;P

A teraz Alka do Ciebie! Nie zapominaj, że jesteś najwspanialszą osobą na świecie, o wyglądzie Ciary i duszy anioła z Brooklynu ;) Będziesz najsexowniejszą i najbardziej HoT mamuśką pod słońcem. Wiem, że sobie poradzisz mimo wszelkich trudności życiowych i innych problemów! Jesteś mądra i zaradna! A w dodatku twój uśmiech zaraża innych! Jesteś śliczna jak mało kto! Wierzę kurna w Ciebie całym sercem i mam nadzieje, że już wkrótce wszystko się poukłada i będzie już z górki! Jakby co CALL ME BITCH! Muaaaa ;***Uwielbiam Cie!

Przereklamowana!

 Biba rzekomo zwana „bibą roku” czyli „piżama party” w dziku wcale nie była taka super. Jechałam z Linką cały Wrocław w piżamie, a tu taka słaba impreza… Początkowo wszyscy siedzieli przed akademikiem na trawie i pili. Ja z Linką, Justą i Moniczką biegałyśmy po całej trawie na początku troche wstawione rzucałyśmy się na siebie robiąc kanapke, ale uszkodziłyśmy Karolinie kolano, więc zaniechałyśmy te Przewalanki. Słysząc piosenke „Bonkers” wstałyśmy skacząc jak kretynki przy aucie jakiś ludzi. Wyglądało to na pewno kretyńsko, ale nikt nie wie zapewne ze to jest nasza piosenka – dlatego tyle emocji w nas to rozbudziło. W samym dziku muzyka kiepska, ludzi dużo i gorąc niesamowity. Powrót do domu był straszny! Wsiadłyśmy w autobus który jechał na PKP, wysiadłyśmy podjechał następny tam już na miejscu, ale zanim ogarnęłyśmy ze możemy nim jechać ten odjechał… Następny miałyśmy za 20min, ale oczywiście moje kolejne przewinienie nie zauważyłam literki przy godzinie na rozkładzie jazdy (oznaczała że autobus jedzie do zajezdni) i… pojechałyśmy w drugą stronę… Na arkadach wysiadłyśmy i na kolejny musiałyśmy czekac kolejne 20min, a wiadomo jak człowiek senny potrzebuje łóżka – walka samej ze sobą była bardzo wyczerpująca… sorry Linka, następnym razem będę czytała wszystko ;)


bul bul bul

Z okazji Juwenaliów nasza uczelnia zorganizowała zawody pływackie AWF. Płynęłam w sztafecie reprezentując 2 rok – zresztą nasz rok zajął pierwsze miejsce (chodziło o ilość osób biorących udział w zawodach z poszczególnych roków, nie o wyniki sportowe, bo z nimi kiepsko…) liczya się dobra zabawa i… zwolnienia z zajęć hi hi.



P.I.W.O.

Projekt P.I.W.O. byłby całkiem udany gdyby nie miliardogodzinne szykowanie się mojej Kasi… Dojechałyśmy na… no dobra nie dojechałyśmy! Wysiadłyśmy na przystanku „ZOO” bo pielgrzymki ludzi zmierzało już do centrum, więc wywnioskowałyśmy ze po wszystkim. Poszłyśmy do Tawerny nad Odrę tam było słabo! Nikogo nie znałam, bo sami znajomi z uczelni Kasi… Jej chyba też nieba rdzo się podobało, nie kończąc piwa wzięłyśmy je na wynos w kuflach (to chyba nie kradzież?!) i wypiłyśmy po drodze, a że szkoda było ich wyrzucać , a w domu bieda to schowałyśmy do torebek i przyniosłyśmy do domu :) Wymyśliłyśmy sobie McDonald’s-a że pójdziemy na lody i z rynku spacerem pod arkady na autobus. Generalnie nasze Juwenalia zaczęłyśmy całkiem dobrze… nie widząc „PIWA”?! Dobrze że YT działa!

PS Kasia ma manie wskakiwania mi na plecy... to tez trzeba leczyc xD

5/09/2011

fo_eva


Jak się cieszę, że to milczenie się już skończyło... 3 tygodnie bez jej słowa (mówionego czy pisanego), totalna olewka ona na mnie - ja na nią, ten koszmar się już skończył na szczęście! Przyjaźń jest największym skarbem w życiu człowieka zaraz za miłością. Ktoś kiedyś mi powiedział "przyjaźń jest jak kwiat, trzeba ją pielęgnować i podlewać, by nie zwiędła" jak najbardziej trafne! Linka, poprostu dziękuję że jesteś, tęskniłam... Tak strasznie mi Ciebie brakowało...;**

5/05/2011

MJ

Co miałam sen... Jeden z lepszych! Sniło mi się że bylam w USA i gadałam z Jordanem i poszliśmy na jakas bibe i się z nim bawiłam a potem gadaliśmy o baskecie i się śmiał z mojego angielskiego, potem mi pokazał jakiś parking i nagle pojawił się mój kuzyn Tomek i razem gadaliśmy i sie zapytał czy nie chcemy mówić do niego wujku... Potem przyszła Kasia i jak zwykle się tukła - obudziłam się :/ ale i tak zgon, to wszystko takie prawdziwe było hihi xD

Cebulowe Księżniczki

28 kwietnia wraz z moją Martą pojechałyśmy do Holandii kroić grube miliony (do pracy). Już w drodze miałyśmy ubaw z Panem kierowcą, większego narzekadła w życiu nie słyszałam! Wszystko było złe, marudził jak nikt inny, ale był śmeiszny w dodatku słuchał muzyki która brzmiała coś w stylu "yc yc yc yc..." nooo czasem poleciało "mydełko Fa" czy "moja mała blondyneczko"... Po dotarciu na miejsce jeszcze z 5 razy powtarzał, że nas może za darmo spowrotem wziąć bo to zadupie i ze napewno przyjdzie fala i nas zaleje i nawet nie będziemy miały gdzie uciekać. Mieszkałyśmy w miejscowości Heinkenszand niedaleko Goes [czyt. Hus]. Goes to chyba największa miejscowość na tej wyspie - tak to wszystko znajdowało sie na wyspie na który prowadził na podobno jeden z najdłuższych mostów w europie (5km) ale nie wiem czy to prawda (w każdym bądź razie mimo to, że byłstrasznie długi to w dodatku strasznie wąski i po obu stronach woda... Wyspa ta prawdopodobnie nie jest wyspą prawdziwą tylko sztuczną (usypaną sztucznie przez Holendrów i osuszoną). Faktycznie wszędzie w środku miasta pełno jakiś "dzikich" mokradeł, kaczek, rybaków wokół no i wszędzie pełno statków, żaglówek i motorówek (ale to w portach np. w centru Goes). Gdy zajechalyśmy już na miejsce był wieczór. Odrazu poszłyśmy spać bo rano o6:30 pobudka bo miałyśmy na 7:30 do pracy. Na następny dzień przyjechałyśmy do firmy "top taste" w której miałyśmy pracować. Wszyscy pracownicy patrzyli na nas morderczym wzrokiem, czułyśmy się jak kretynki! Wszyscy tacy straszni, że masakra! Najbardziej to się bałyśmy takiej Pani Gosi, która miała około 47lat czarne włosy, oczy koloru ni zielonego ni brązowego wpadające lekko w żółty w dodatku dowiedziałyśmy się potem że nawiedzona bo przepowiada przyszłość i sie zawsze sprawdza... w i do tego strasznie klnela i palila duuuzo papierosów. Reszta była do zniesienia. Pierwszy dzień w pracy był koszmarny! Praca polegała na sortowaniu cebuli lecącej na taśmie (wyrzucać obraną lub zgnitą). Kompletnie nie moglymy załapać z Martą na początku o co chodzi, taśma leciała szybko a cebuli wogole nie widziałyśmy złej! W dodatku ciagle się śmiałyśmy (więc chyba nas odrazu znielubieli). Po pierwszych 2h pracy tak się kręciło w głowie, że mimo zatrzymanej taśmy wydawało nam się ze ona dalej leci, a patrząc na ściane widziałyśmy jak na niej są jakieś fale i cała też się ruszała - straszne to było, bo myślałam że się zbełtam. Pracowałyśmy w takim zamknietym "pokoiku" zrobiło się gorąco po południu i włączyli wiatrak nagle tyle kurzu latało wszędzie że nie szło oddychać! Przez 15min z koszulką na nosie siedziałam a i tak kuł ten kurz w oczy, ale potem juz sie dało przyzwyczaić. W przerwie obiadowych były Zupy, a raczej woda z kostką rosołową i makaronem i troche warzyw haha śmiałyśmy się że codziennie ta sama zupa, tylko dodawali wiecej jarzyn albo dodawali przecieru i byla pomidorowa. Miałyśmy na przerwach stałą miejscówkę na trawie pod drzewem. Generalnie ciągle się smialysmy i wygłupiałyśmy bo nie dało się wytrzymać inaczej, robiłyśmy przewroty na trawie, turlałyśmy się i takie różne. Inni potem podłapali i zaczeli się z nas śmiac, więc troche luźniej sie zrobiło, potem jacyś Ślązacy do nas zagadywali (stare dziady głupimi textami) nawet nie odpowiadałyśmy bo nawet ich nie rozumialismy ale sie smialysmy. Ludzie tam byli dziwni, wszyscy siebie obgadywali i strasznie klneli, w dodatku stare Panie ponad 50 lat mialy na bank kazały nam mówić do siebie na TY haha i tak głupio nam było powiedzieć "eee grażyna podaj mi wiaderko" to mówiłyśmy bezosobowo. Obiady o 17:30 były z mikrofalówki i do wyboru chyba z 6 rodzajów ładnie wyglądały i wogóle wydawały się być zdrowe itd dopuki Marta nie przeczytała termin ważności np "ryba z ryzem i jakimstam sosem termin waznosci do 30.06.2014r." ale ładnie wyglądaly, a smak nie był ważny bo w sumie zawsze byłyśmy tak głodne że nie było różnicy. Pracowałyśmy do 21. Po powrocie do domu kompalyśmy się i szłyśmy odrazu spać bo tak byłyśmy padnięte po takim dniu. Najgorsze jest to że nie byłyśmy zmęczone fizycznie tylko psychicznie, ciągła rutyna tyle godzin, stania w jednym miejscu masakra! A jedna Pani tam pracuje tak dzien w  dzien od 20 lat to dopiero masakra! Kolejne dni były już łągodniejsze, mozna sie przyzwyczaić do takiej roboty. I tak nie narzekałam bo cebula byla duza i w skurce, a na wakacjach robiłam nie dość że przy małej cebuli to w dodatku obranej i pierwsza godzina to była godzina płaczu, tutaj tak nie było. Weekendy miałyśmy wolne, ale i tak wolalysmy zostawac w domu i ogladac TV lub lezec na słońcu przed domkiem. 2 razy byłyśmy nad morzem i tez sie opalalysmy bo wspaniala pogoda była, nawet byłam w morzu do połowy ud! Święta były jak nie święta... przykro mi było bo wolałabym być w domu i spędzić je z najbliższymi, ale tez wiem że nigdzie bym tych pieniedzy na warunek nie zarobiła, a musze go jak najszybciej zapłacic bo ciągle mi lecą odsetki! Na święta przyjechali ini znajomi z naszego miasta takze sami nie bylismy przyniesli jajka i bylo git. W nastepny weekend przyjechali znajomi z BG i byly plany zeby w sobote jechac do amsterdamu (sama bym popatrzyła na laski za szybą na red light'cie) ale nie wyszło. W sobote było Święto Królowej (wogole nie wiedzialam ze NL ma królową) i bylo duzo festynów i takie tam a my zostalismy w domu... Jeżdziliśmy także niekiedy na miasto do coffeeshopów i nie tylko. Goes jest piękne strasznie dużo tam obcokrajowców, a ja uwielbiam inne narodowości, każdy inny i wogóle wszyscy tak ładnie poubierani. Prawdziwi holendrzy maja conajmniej 190wzrostu, mniejszego nie widziałam! a kobiety też wysokie ponad 180cm! W dodatku wogole na to uwagi nie zwracały bo chodziły na przewysokich szpilkach mając w poważaniu co kto o nich powie, ale nikt nic nie mowil bo u nich to normalne! Czułam się tam taka mała... Głupie uczucie! W środku Goes jest port w którym były potężne motorówki takei na wypasie! Oczywiscie z Martą obskoczyłyśmy zobczayć z bliska :D No i pełno nowych samochodów (Boże opisuje to jakbym żyła w średniowieczu) zakochałam się w Audi A7!!! Co wieczór jadłyśmy jak głupie, bo dużo słodyczy, których u nas nie ma! Więc się kupowało nowości i ciągle się jadło (czulam się tam grubasem jakich mało, zero umiaru). Tam było takie zadupie, że sama natura! Pełno owiec i koni! Taka zajarana byłam tymi końmi, bo nie były to takei zwykłe konie, miały takie pięknie grzywy i włosy na nogach i były takie wielkie (dobra były to zwykłe konie, ale ja takich nie widziałam na żywo). Na tym Land'zie Holendrzy mieli dziwną religie... mianowicie nie słuchali muzyki, nie tanczyli i sie nie smiali! Cały tydzien pracowali, a weekendy spędzali sami w domu z żonami i chodzili do kościoła! To dopiero masakra! Jestem ciekawa jak wyglądają u nich wesela czy inne imprezy... Skąd to wiem, bo w pracy jeden z Holendrów miał ur i na każdej przerwie było ciasto i wogołe ten dzien był wypasiony pod wzgledem jedzenia, no i cisza... pomyslalysmy z marta ze wstaniemy i zaspiewamy 100 lat to w pore inni pracownicy nas powstrzymali ,mówiąc ze nie mozna bo nei poszanujemy ich religii... Głupota!!! Wróciłam do domu rano 3maja i zostawiłam moją Martę samą, ale zadowolona wszyscy ją tam chwalą i daje rade - jest najlepsza w swoim fachu!!!

5/03/2011

AMPy


Dobr wiem po MAPach już jest dawno, ale takie osoby jak np. Mazur nie wie co sie działo, a przynajmniej ja tak uwazam. Do Brennej jechałysmy z Martą (Małą) i Domino jakims sportową mazdą. Śmeisznie było juz na samej autostradzie gdzie jacyś Austryjacy z 20 razy sie z nami na zmiane wyprzedzali - debile. Cała droga z Wdową w głośnikach i jakąś dziwną kapelą (nie wazne jaką) chodzi mi głównie o piosenke "cycki" (piosenka przewodnia całego wyjazdu). Już w samochodzie zaczełysmy bibe otwierajac malinowa nalewkę Pani Marysi. Pierwszy wieczór był lekko nie trzeźwy, po przywitaniu sie z laskami poszłyśmy do pokoju (oczywiscie mialam go z Linką) i tanczylysmy - filmiku nie wrzuce bo jest bez cenzury haha! Generalnie nie chce mi sie opisywac wszystkich meczy bo lekko nuda... wszystkie na poziomie ligi uczelnianej. W jednym z samego rana wogole grac mi sie nie chcialo i powiedzialam to Radkowi to strzlil focha, ale nie dalam rady mialam oczy zaklejone nie wiedzialam jak sie nazywam a ten wymaga cudow. W naszej grupie przegrałyśmy z Częstochową (ten sam zespół co na turnieju ze Ślęzą). Sprały nam dupeczki jak im sie podobało... Generalnie bylysmy nastawione na 2 miejsce i ze wejdziem dalej, a tu psikus... Przegrałyśmy z Uniwerkiem z Wro (Julką). Boże co za siara! Naprawde dobrze mi sie grało w tym meczu, a tu taki klops przez... moją i Mazura ulubioną koleżankę (bez nazwisk). Był remis! Ostatnie sekundy! A ta co robi?! Pcha klijentkę umyślnie z piłką! Dostała technicznego! Tamta trafia dwa osobiste i... I DUPA BLADA! Finały nam przeszły koło dupy! W szatni po tym meczu atmosfera była eee... dziwna. Wszyscy mieli na to wszystko wyjebane, nagle kazda zaczela drzec jape na drugą "ze nei chodza na treningi, ze druzyna z dupy". Kolezanka od "pchania" zrobila scene życia! Desperatka! Płacząc wybiegła z szatni krzycząc "ja wiem ze to przezemnie i nie mowcie ze tak nie jest" Booooze... Mieszane uczucia do tej druzyny mam. Nie wygladalo na to ze im zalezy, ciagłe libacje w pokojach, śmiechy, popisówa a nagle sie dowiaduje ze im starsznei zalezalo... Owszem szkoda! Ale coś było nie tak... Szczególnie mi się podobał ostatni wieczór. Podczas gdy wszyscy pili ja poszłam na sale i rzucałam sobie do kosza, cała sala dla mnie, basket, piłka i ja było wspaniale! Siedziałam tam chyba z 2godziny, było troche ciemno i sie bałam (każdy wie ze potrafie sobie wkręcic ze jakis potwor zaraz zza winka wyjdzie) cos w ten desen haha. Jedyny minus tej nocnej randki z piłką było to że trzeba bylo sie znowu kompać xD
Na AMPach było dużo znajomych! Aga M. Menia, Czmochu, Julka, ale jakos ciezko było sie z kim kolwiek skumac na grubsza bibe... Dostałyśmy czarne koszulki z piłka na przodzie - zajaralam sie nimi.Oczywiscie zapomnialysmy zatankowac i przez długi odcinek na autostradzie nie bylo stacji i balysmy sie ze mozemy nie dojechac... ale na resztkach nam sie jakos udało ufff...