Skoro zapowiedziałam, to wypadałoby podsumować, ale co?! Czuje się fatalnie po tych AMPach i nie chodzi tu o moją kondycję fizyczną, ale psychiczną. Założeniem było znalezienie się w pierwszej ósemce turnieju, niestety nie zostało ono zrealizowane. Początkowo stres, atmosfera w zespole, później może trochę zmęczenie i brak wiary zrobiło swoje... Nawet nie mam ochoty opisywać tych meczy taka jestem wściekła, mam pretensje do wszystkich, zespołu, że nie potrafi się spiąć i po prostu być drużyną, ciągłe fochy i pretensje praktycznie o wszystko są zbędne, tak jak i brak szacunku do trenera, ale z drugiej strony trener też do świętych nie należy, mimo że można go usprawiedliwić, że się dopiero uczy ble ble ble to i tak drażni mnie brak jego podejścia do niektórych osób i czasem bezpodstawne ataki złości. Sama też święta nie jestem i żeby było jasne, nie chcę nikogo tutaj urazić, po prostu muszę komuś się wygadać, a pisanie tego tutaj chyba mi pomaga.
Cały turniej z wyjątkiem pierwszego meczu grało mi się naprawdę, całkiem nieźle. Może ilość punktów nie jest jakaś oszałamiająca, ale uważam, że naprawdę zagrałam dobre zawody z czego się bardzo cieszę. Stawiłyśmy czoło naprawdę niektórym świetnym zawodniczkom z ekstraklasy czy pierwszej ligi, co również jest jakimś wyróżnieniem dla mnie w mojej karierze sportowej, że mogłam w czymś takim uczestniczyć. Ostatecznie zdobyłyśmy 14 miejsce turnieju i 3 miejsce jeśli chodzi o ranking AWFów w Polsce (wstyd dopisywać ten nawias, ale były tylko 3 AWFy...) ale medal brązowy dostałyśmy ju-hu...
Najbardziej chciałabym podziękować mojej Mamie, która ciągle we mnie wierzy, która starała się być na niemal każdym meczu, która omawiała ze mną każdy mecz i dawała naprawdę wspaniałe rady, które będę starała się wykorzystywać i wprowadzać w moją grę na boisku. Mamo dziękuję, jesteś niesamowita!
Chciałabym się także pochwalić iż pierwszy raz w życiu, grałam na pozycji nr 3! Kompletnie nie ogarniam tego stanowiska, ale poszło mi chyba nie najgorzej jak na pierwszy raz, całkiem spoko doświadczenie, ale nie ukrywam, wchodząc na boisko miałam gacie pełne...
No i jeszcze chciałabym życzyć szybkiego powrotu do zdrowia Aldonce, która popsuła sobie kolanko, Święchowi i Lince ze spuchniętym okiem!
To jeszcze nie koniec naszych rozgrywek, na przyszły weekend czekają nas jeszcze DLMy na których ponownie zmierzymy się z Jelenią Górą i głeboko wierze, że znowu im dokopiemy!